Rodziny wielodzietne

Ulaczek

Nie widzę sensu dalszego dyskutowania, bo schodzimy już teraz na kwestię nazewnictwa, a nie zajmujemy się sednem problemu. Sądzę, że wyjaśniłam Ci już dość dogłębnie moje stanowisko i że nie uważasz dalej, że twierdzę, że rodziny wielodzietne są zboczone... :)
Na koniec tylko dodam, że powiedziałam "przypinać łatkę", bo Ty zacząłeś temat, że "są tacy, którym się kojarzy tak samo i ich na to stać. A stereotyp gminny głosi... ". Mam nadzieję, że to wystarczające wyjaśnienie. ;)

EDIT:

Mazio

Pax, nic nie zamierzam Ci insynuować! Dałem się jedynie zapędzić nieco w dyskusji. Przypominam, że to nie ja nadałem jej ton. To nie ja napisałem również w kontekście rodzin wielodzietnych jak o patologii. Ty jednak tak wdzięcznie bronisz Buszka, więc pozostaje mi się poddać.

blairs

Zacznę od tego, że oczywiście są rodziny wielodzietne, które stać na utrzymanie swoich pociech, ale statystycznie jest ich niewiele, a nawet bardzo niewiele. Tymi rodzinami się nie zajmuję, bo one rąk po nieswoje nie wyciągają. Posiadanie wielu dzieci to luksus i tylko odpowiedzialni ludzie powinni móc sobie na to pozwolić. Rodzina wielodzietna to jednak najczęściej rodzina uboga, niewykształcona, najczęściej ze środowisk wiejskich. Wystarczy spojrzeć w jakich regionach na świecie spopularyzowany jest taki model rodziny. Ashe, niestety nie masz racji.

Rozumiem, że niektórzy z was chcą finansować takie rodziny, dlatego uważam, że pomoc powinna być dobrowolna. Nie od państwa, nie zasiłek, tylko od prywatnych fundacji. Nie można nikogo zmuszać do pomagania. Skoro tak wiele osób chce pomagać, to niech to robi, ja nie chcę i myślę, że wiele rodzin, którym zasiłki nie przysługują, a które ledwo wiążą koniec z końcem, też woli wydać swoje pieniądze na swoje dzieci. Jak ja widzę w telewizji jakąś matkę, otoczoną gromadką brudnych dzieci, która płacze i obwinia za tę sytuację wszystkich poza sobą i tylko, że zasiłek za mały, to krew mnie zalewa. No ale czego się spodziewać, jak ktoś ma pięcioro dzieci, opieka społeczna przychodzi, próbuje wyedukować, a mamusia na to, że nie, bo mąż nie lubi z prezerwatywą. Do tego jak zawsze pomocny kościół, który straszy ciemnotę gusłami i grzechem antykoncepcji. Jeżeli ktoś ma kilkoro dzieci i świadomie powołuje na świat następne dziecko, to godzi się z tym, że nie ma go za co utrzymać. Jakoś dziwnym trafem moim rodzicom się to nie przydarzyło, ani żadnej uczciwie pracującej rodzinie, jaką znam.

Ulaczek

Buszek